Cholesterol

Coś, czego nie dowiecie się od lekarza: cholesterol może być zbyt niski! Co więcej, jego „idealny” poziom może okazać się się zupełnie inny niż ten, który oficjalnie jest za taki uznawany. W jednym z głośnych badań starsze kobiety, które miały poziom 270 miały pięć razy MNIEJSZE ryzyko zgonu, niż te, które miały „idealne” 170.

Wszystko zaczęło się w chwili, gdy umożliwiono obłożenie statyn (leków regulujących jego poziom) patentami. Najbogatsze firmy farmaceutyczne nagle wyczuły okazję do zarobienia grubych miliardów, rozpoczęto więc kampanię z jednej strony demonizowania cholesterolu, z drugiej zaś, gloryfikacji pigułek obniżających jego stężenie. O tym, jak bardzo nieczysta była to walka świadczy fakt, że badania sponsorowane przez producentów tabletek miały aż 20 (słownie: dwadzieścia!) razy większą szansę, że wykażą pozytywny efekt, niż te sponsorowane przez niezależne agencje rządowe.

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1885451/

Ten sam lek raz działał, raz nie, w zależności od tego, czyje pieniądze stały za testami. Ostatecznie wygrały koncerny, każe nam się wierzyć, że cholesterol zabija i trzeba zbijać jego poziom, niżej, niże, niżej… a jak jest naprawdę?

Niestety, nikt tego na dobrą sprawę nie wie. Poziom we krwi jest sprawą bardzo indywidualną. Ciężko ocenić, czy co jest przyczyną a co skutkiem, na przykład alkoholik będzie miał bardzo niski, jakiś czas potem umrze z powodu marskości wątroby, ale w badaniach będzie iluzja, że to niski cholesterol zabija. Nowotwory i inne przewlekłe choroby powodują jego spadek. Podobnie osoba, której homocysteina uszkodzi naczynia krwionośne będzie mieć zwiększone wartości, ale będzie to spowodowane próbą „załatania” uszkodzeń, organizm zwiększy produkcję gdyż cholesterol jest podstawowym surowcem naprawczym. W tym wypadku leczenie chorych tętnic poprzez stosowanie leków obniżających jego poziom przypomina leczenie ospy poprzez pudrowanie pryszczy. Nie ma jednego idealnego poziomu dla każdego, wiadomo że z podwyższonym ryzykiem śmierci łączy zarówno zbyt wysoki, jak i zbyt niski. Nie ma żadnych wątpliwości, że bardzo wysoki cholesterol zabija, dowodem na to jest fakt osoby z genetyczną wadą, na skutek której występuje jego nadprodukcja, mają wielokrotnie wyższe ryzyko zawału i bardzo zaawansowaną miażdżycę, a podanie im statyn zmniejsza to ryzyko kilkukrotnie.

cholesterol a depresja
„cholesterol” by omnia_mutantur is licensed with CC BY-NC-ND 2.0.

Jako że hipoteza „wysoki cholesterol jest lepszy” zdobywa ostatnio bardzo dużą popularność, jeszcze raz podkreślam: nie można odróżnić skutku od przyczyny. Cholesterol spada z powodu przewlekłych chorób, w tym nowotworów, a także przy ogólnym niedożywieniu, a właśnie niedożywienie zabija osoby starsze. Jeśli zbadamy 10 losowych osób, z których 2 są chore na raka, te 2 będą miały najniższy cholesterol i jednocześnie najszybciej umrą. Będzie można odnieść wrażenie, że zabił je niski poziom, podczas gdy był on jedynie objawem ich choroby. Znowu odniosę się do użytej wcześniej analogii: w tym wypadku próby podniesienia cholesterolu będą jak pudrowanie chorych na ospę, „bo przecież ci co mają krosty umierają!”. Innymi słowy, jeśli cholesterol jest zbyt niski, zamiast podnosić go na siłę jedzeniem tłustych rzeczy, lepiej zainteresować się przyczynami tego spadku i je skorygować.

W przypadku depresji mamy do czynienia z bliźniaczą sytuacją. Zarówno bardzo niskie, jak i bardzo wysokie wartości wiążą się ze znacznie podwyższonym ryzykiem zachorowania. Niestety, nikt nie jest w stanie powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, czy jest to skutek, czy może przyczyna, ale być może warto spróbować obniżyć bądź podnieść poziom, to nic nie kosztuje a może okazać się zbawienne.

Hypocholesterolemia (obniżony poziom we krwi) jest niebezpiecznym sygnałem. Może oznaczać, że mamy przewlekłą chorobę wątroby, nadczynność tarczycy, niedoczynność nadnerczy czy nawet raka. O ile nie mieliśmy bardzo nietypowej, bardzo niskotłuszczowej diety, warto przeprowadzić dodatkowe badania i skontaktować się z lekarzem, aby wykluczyć tego typu przyczyny. Gdy już mamy pewność, że nie stoi za tym żadne poważne schorzenie, można spróbować regulacji. Bez niego organizm nie jest w stanie produkować niektórych hormonów, reperować uszkodzeń, odżywiać komórek mózgowych czy nawet walczyć z infekcjami, więc w teorii hypocholesterolemia może wywołać depresję poprzez zwykłe „zagłodzenie” niektórych obszarów naszego ciała. Regulacja jest banalnie prosta: wystarczy pić codziennie około 50 ml oliwy z oliwek „extra virgin” albo jeść spore dawki wiórków kokosowych. Najważniejsze będzie podniesienie cholesterolu HDL, tu bardzo ładnie działają tabletki z omega 3.

Nieco bardziej skomplikowany jest stan, w którym mamy go we krwi zbyt wiele. Tutaj nie ma prostej zależności jak poprzednio „niski cholesterol = niski poziom hormonów”. Można zgadywać, że wysoki poziom oraz depresja mają wspólne przyczyny, ale jedno nie wynika z drugiego. Prawdopodobnie samo mechaniczne obniżenie, np tabletkami, nic nie da. Trzeba sięgnąć głębiej, znaleźć to, co podniosło stężenie we krwi, dokonać tam zmiany. Prawie zawsze będzie to niezdrowa dieta.

Nie da się podać gotowych rozwiązań typu „zrób to i to”. Ogólne zalecenia są takie same: zmiana diety, wprowadzenie pewnej ilości ruchu. Praktycznie niemożliwością jest, by mieć wysoki cholesterol na diecie zbliżonej do niskotłuszczowego weganizmu, ale dieta taka jest niestety dość kłopotliwa. Nie ma tutaj cudownego suplementu, magicznego zioła. Zwiększenie produkcji lipidów w organizmie jest najczęściej efektem wielu, wielu lat zaniedbań, stopniowego niszczenia całego ciała. Czasem można spotkać się z opiniami typu „ale mi pomogło X, więc jest ten cudowny sposób, o co tu chodzi?”. Medycyna jest bardzo skomplikowaną rzeczą, to, co pomaga jednej osobie, może wręcz zaszkodzić komuś innemu. Zupełnie jak z depresją, na tej witrynie nie ma opisanej jednej terapii, tylko kilkanaście, gdyż choroba ta może mieć wiele różnych przyczyn.

Istnieje również wersja tej strony w języku angielskim:

https://depression.healthytreatment.org/cholesterol/