Czy kiedykolwiek lekarz zlecił wam badanie poziomu homocysteiny? A może znacie kogoś, komu to wykonano? Poziom homocysteiny jest najdokładniejszym wskaźnikiem ogólnego ryzyka zachorowania, do tego stopnia, że osoby z wysokim mają nawet kilka razy wyższe ryzyko śmierci w ciągu najbliższych kilku lat. Co więcej, jego wyrównanie jest banalnie proste, wystarczy uzupełnić dosłownie 1-2 niedobory pokarmowe. Test nie jest też jakoś specjalnie drogi, co prawda w chwili pisania tych słów kosztuje „aż” 35 zł u mnie w laboratorium, ale tylko dlatego, że jest rzadko wykonywany i nie zamawia się go hurtowo.
Innymi słowy, mamy śmiesznie tani test diagnostyczny, który prawdopodobnie pozwoliłby uratować życie dziesiątkom tysięcy osób rocznie dzięki terapii kosztującej tyle, co jedna paczka papierosów. I praktycznie nigdy nie jest zalecany. Dlaczego? Odpowiedź podałem przed sekundą. Terapia kosztuje tyle, co paczka papierosów. Ratując w ten sposób życie, nie da się zarobić… Nie miejcie pretensji do lekarzy, oni mają tu tyle do powiedzenia, co kierowca autobusu w sprawie ilości emitowanych spalin. Pewnie, że wolałby mieć silnik elektryczny, ale to nie jego pojazd.
Należy podkreślić, że to wszystko jest hipoteza. Wiemy na pewno, że osoby z wysokim poziomem mają znacznie wyższe ryzyko śmierci, ale nie jest do końca pewne, czy jego obniżenie uratuje im życie. Być może nie jest ona przyczyną, a jedynie wskaźnikiem. Niemniej to, że medycyna nie stara się nawet za bardzo zbadać tych zależności jest bardzo znaczące.
Czym jest ta tajemnicza substancja? Bez wchodzenia w zawiłości procesów chemicznych (zawsze można doczytać informacje w anglojęzycznej wikipedii), jest to rodzaj kwasu, którego poziom rośnie, gdy w organizmie brakuje substancji niezbędnych do jego usuwania. Podwyższony poziom oznacza dużo większe ryzyko zawału, raka a nawet przyspieszone niszczenie kości. Okryty złą sławą cholesterol nie będzie zatykał tętnic, dopóki nie zostaną one najpierw „nadtrawione” homocysteiną. Co zaś jest najważniejsze dla osób z depresją, część z nich ma defekt genetyczny, który uniemożliwia prawidłowy przebieg procesu metylacji. Jest to jedna z przyczyn tej choroby. „Leczenie” jest w tym wypadku banalnie proste, a co najważniejsze, prawdopodobnie pozwoli uchronić się przed bardzo poważnymi konsekwencjami, takimi jak zniszczenie tętnic i galopująca miażdżyca.
Kilka słów o tym, czym jest ta cała „metylacja”. Otóż w naszym ciele bardzo wiele procesów jest regulowanych poprzez przyłączanie tzw „grup metylowych”. Dostarczamy je w pożywieniu, potem są one przyłączane do kwasu foliowego i metioniny, a następnie roznoszone z krwią po całym ciele, gdzie pełnią swoją funkcję. Dzięki nim wytwarza się kilka bardzo ważnych substancji, są też niezbędne do tego, aby kontrolować aktywność genów, bez grup metylowych nie można ich „włączyć”.
Jeśli w badaniu wyszedł nam bardzo wysoki poziom, można powiedzieć, że mamy naprawdę dużo szczęścia. Prawdopodobnie udało się złapać przyczynę zaburzeń nastroju. Być może w ciągu dosłownie kilku tygodni można będzie przywrócić zdrowie, chociaż trzeba zaznaczyć, że nie zawsze jest to takie proste.
Najprawdopodobniej najlepszym rozwiązaniem jest zakup metylowanego kwasu foliowego. Jest to jego aktywna wersja, której organizm nie jest w stanie wytworzyć w odpowiedniej ilości z powodu wymienionego wcześniej defektu genetycznego. Większe dawki zwykłego kwasu foliowego również zadziałają, ale nie tak szybko. Dodatkowo powinno się uzupełnić dużymi (powyżej 1000 mcg dziennie) dawkami witaminę B12, oraz B6, tym razem wystarczy zwykła, kosztująca 5 zł. Metylowany kwas foliowy trudno dostać w aptece, ale ostatnio pojawił się preparat dla kobiet w ciąży z jego dodatkiem. Bez problemu można go kupić w zagranicznych sklepach internetowych, np Iherb.
Dodatkowo, aby umożliwić organizmowi regenerację po wieloletnich niedoborach, można dostarczyć betainę (nie mylić z betainą HCL) albo – co jest prostsze – cholinę, która jest w dużych ilościach w lecytynie sojowej czy np w jajkach. W przypadku lecytyny powinny to być dawki rzędu 10 gramów dziennie (znacznie więcej, niż podaje producent), zaś jajek trzeba zjadać około 5 dziennie. Nie powinno się tych dwóch rzeczy stosować przez dłuższy czas, wystarczy przez 2-3 tygodnie. Są hipotezy, według których nadmiar choliny w diecie prowadzi po pewnym do uszkodzenia tętnic, dlatego po uzupełnieniu niedoboru lepiej odstawić tego typu preparaty i zainteresować się betainą, która nie ma skutków ubocznych.
Zwykła kreatyna, ta kosztująca kilkanaście zł i dostępna w każdym sklepie z odżywkami dla sportowców, a nawet w hipermarketach, też miała działanie obniżające poziom homocysteiny. Można spróbować większych dawek, rzędu nawet kilkunastu gramów dziennie rozbitych na mniejsze porcje, przez kilkanaście dni. Po takim wysyceniu organizmu można brać około 1 grama dziennie przez całe życie, co według części naukowców jest bardzo zdrowe. Kreatyna to jeden z kilku znanych nauce suplementów, które w badaniach statystycznie przedłużały życie zwierząt laboratoryjnych.
Dwie dodatkowe rzeczy mogą się okazać bardzo ważne. Jedna to magnez. Według niektórych naukowców zajmujących się tym zagadnieniem, przy wznowieniu procesów metylacji zapotrzebowanie na tej pierwiastek drastycznie rośnie, mogą się pojawić objawy niedoboru, takie jak bezsenność i nerwowość. Po prostu organizm nagle zaczyna robić to, czego nie robił przez te wszystkie lata, a do czego magnez jest mu potrzebny.
Druga rzecz to cysteina, niezbędny element tych procesów, której brak może okazać się „wąskim gardłem” przedłużającym, a nawet przy bardzo dużych niedoborach uniemożliwiającym wyzdrowienie. Najlepiej kupić preparat N-Acetyl-Cysteiny, w skrócie NAC (nie pomylić z n-acetyl-carnitine). Przy okazji jest to jeden z najzdrowszych suplementów, jakie istnieją: w badaniach dwukrotnie zmniejszał on ryzyko grypy, wyciszał choroby autoimmunologiczne, a nawet bardzo mocno wydłużał życie osób z nowotworami. Powinno się stosować dawki 1-2 gramów dziennie.
W przypadku bardzo dużego pobudzenia, powinno się odstawić wszystkie suplementy oprócz magnezu i ewentualnie cysteiny, można do nich wrócić gdy wszystko się uspokoi. Nikt na dobrą sprawę nie wie, czemu niektórzy ludzie reagują w ten sposób na wznowienie cyklu metylacji. Część lekarzy twierdzi, że to efekt zastępowania „nieaktywnego” magnezu w komórkach „aktywnym” (cokolwiek to znaczy…), inni z kolei, że organizm zaczyna zwalczać przewlekłe infekcje. A może po prostu nagle ulegają „włączeniu” geny, które miały być aktywowane całe lata wcześniej? Jaka by nie była przyczyna, można się spodziewać objawów grypopodobnych i bezsenności, które są zupełnie niegroźne, chociaż uciążliwe.
Nikt oczywiście nie chce do końca życia brać tabletek. Jest to niezbędne na samym początku terapii, gdy trzeba naprawić szkody wyrządzane niekiedy przez całe dziesięciolecia, ale gdy najgorsze już minie, można po prostu skorygować dietę. Wystarczy jeść dużo buraków, które są doskonałym źródłem zarówno betainy, jak i metylowanego kwasu foliowego. Trzeba też suplementować witaminę B12, którą ciężko dostarczyć z diety, warto też od czasu do czasu uzupełniać B6. Najlepiej po prostu czasami zażyć witaminę B complex (uwaga, często nie ma ona w składzie B12).
Artykuł, w którym omawia się hipotezę homocysteiny jako jednej z przyczyn depresji:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17541043
Jej potwierdzenie wymaga dalszych, dość drogich badań, których – co nie powinno nikogo dziwić – nie ma kto sponsorować.
Analiza związku wysokiego poziomu homocysteiny z ogólnym ryzykiem śmierci:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/22992997
Drugie badanie z identycznymi wynikami:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4288948/
Istnieje również wersja tej strony w języku angielskim: