Tryptofan

Jedna z najważniejszych hipotez dotyczących depresji opiera się na serotoninie. To ta substancja, która odpowiada za „odczuwanie szczęścia”. Na niej zresztą opierają się „leki” oferowane przez lekarzy, SSRI (nie wchodząc w szczegóły) podnoszą jej poziom. I w zasadzie to działa, człowiek w jakimś stopniu czuje się szczęśliwszy, tyle że w normalnych warunkach poziom serotoniny jest bardzo ściśle regulowany w mózgu przez organizm, jeśli sztucznie się go „napompuje”, można uszkodzić mechanizmy regulacyjne.

Ja osobiście, przy analizie organicznych przyczyn depresji stawiałbym raczej na mechanizmy złożone, z jednej strony oczywiście spada poziom serotoniny, ale z drugiej zaś spada objętość obszarów w mózgu odpowiedzialnych za odczuwanie zadowolenia (czemu mają przeciwdziałać omega 3), a także spada ogólna aktywność komórek mózgowych (czemu ma przeciwdziałać na przykład cynk czy selen). Z której strony by nie patrzeć, serotonina zdaje się odgrywać bardzo dużą rolę.

Co ma do tego tryptofan? Jest on surowcem, z którego organizm serotoninę produkuje. Jeśli jego poziom spada, siłą rzeczy zaczyna też brakować wszystkiego do czego jest wykorzystywany. I faktycznie, chorzy na depresję mają bardzo duże niedobory tego aminokwasu, a co więcej, wstępne próby kliniczne wykazały, że uzupełnianie jest skuteczne, poprawia nastrój i działa tak, jak leki oferowane przez lekarzy, ale bez ich skutków ubocznych. Poprawia też ogólny stan zdrowia, gdyż tryptofan jest niezbędnym do życia aminokwasem, bez niego pojawia się mnóstwo innych problemów.

Często poleca się wiele innych środków o podobnym działaniu, z których najpopularniejsze jest bodajże 5HTP, czyli jego aktywną formę w dużo mniejszym stężeniu, ja jednak sugerowałbym czysty aminokwas (czasem opisywany też jako l-tryptofan), gdyż chodzi o działanie długofalowe, o uzupełnienie silnego niedoboru pokarmowego, co ma zagwarantować, że nawet po odstawieniu kapsułek, choroba już nie wróci.

Nie jest do końca jasne, czemu z organizmów chorych ta substancja znika. Występuje ona w pożywieniu dość powszechnie i nie powinno być problemów. Są hipotezy, że nadmiar białka blokuje jego przyswajanie, chociaż on sama jest właśnie białkiem, ale jest to jeden z największych aminokwasów i wszystkie inne mają przed nim w jelitach „pierwszeństwo”. Innymi słowy, po zjedzeniu białka organizm rozbija je na poszczególne aminokwasy, po czym może przyswoić określoną ich pulę, poczynając od tych najmniejszych. Tryptofan jest na końcu listy i czasem po prostu nie może się dopchać.

Inna z kolei hipoteza mówi o zużywaniu go w czasie różnych stanów zapalnych. Jest w tym sens, ludzie z reumatoidalnym zapaleniem stawów również mają dużo niższy poziom, podobnie jak chorzy na AIDS. Jest on też zaangażowany w wiele funkcji w układzie pokarmowym, wszelkiego rodzaju stany zapalne w tamtej części ciała mogą blokować przyswajanie bądź przyspieszać zużycie.

Wspomaganie leczenia depresji to nie jedyna jego zaleta, tryptofan w badaniach klinicznych okazał się skutecznym lekiem na bezsenność, zespół napięcia przedmiesiączkowego, zaburzenia typu bipolar, schizofrenię (zmniejszał agresywność i poprawiał pamięć chorych), napady lęku, zespół niespokojnych nóg, a nawet wstępne badania sugerują skuteczność w migrenach.

W okolicach roku 1990 miała miejsce epidemia wywołana zatruciem suplementami tryptofanu, co do tej pory jest wykorzystywane przez koncerny farmaceutyczne sprzedające konkurencyjne tabletki jako „straszak”, mający ludzi zniechęcić do jego kupowania. Zatrucie to nie miało z interesującą nas substancją nic wspólnego, było wywołane zanieczyszczeniem jednej jedynej partii tabletek w czasie procesu produkcji w jednej fabryce w Japonii, zachorowali wyłącznie ci ludzie, którzy brali suplementy od tego jednego producenta z tej jednej partii i od 25 lat nie było nowych zachorowań.

Ciekawostka – ta sama firma która wypuściła felerne pastylki odpowiada za chorobę Minamata, zatrucie rtęcią wywołane jedzeniem ryb. Spuścili do rzeki zawierające rtęć ścieki, doprowadzając do ciężkiej choroby niemal 700 osób, z których wiele zmarło. Ostrzeganie dziś przed tryptofanem z powodu tamtego nieszczęśliwego wypadku ma taki sens, jak powstrzymywanie się od picia wody z kranu, bo kiedyś ludzie w jednej wsi w Japonii się w ten sposób zatruli. Część naukowców twierdzi, że owe zatrucia miały jednak związek z tryptofanem jako takim i nie można wykluczyć, że nie mają oni racji. Podaję link do szerszego omówienia tego tematu: https://naturalneleczenie.com.pl/2015/12/10/eosinophilia-myalgia-syndrome/.

Jak stosować? Zacząć od niskich dawek, rzędu 500 mg dziennie, można przechodzić stopniowo do większych, nawet do 2 gramów dziennie. Czasem stosowano wyższe, ale nie ryzykowałbym tego bez kontroli lekarza. Ważne jest, aby zachować przynajmniej dwugodzinny odstęp pomiędzy posiłkami wysokobiałkowymi. Suplementu tego nie powinno się łączyć z SSRI (selektywnymi inhibitorami zwrotnego wychwytu serotoniny), gdyż może to doprowadzić do tzw „zespołu serotoninowego”.

Na koniec, warto podkreślić, że „niedobór tryptofanu w diecie” raczej nie jest przyczyną depresji, bardziej jakieś inne czynniki doprowadzają do jego obniżenia. Z czego wynika, że suplementacja jest co prawda dobrym rozwiązaniem tymczasowym, ale długoterminowo powinno się dążyć do zidentyfikowania przyczyny obniżania poziomu tego aminokwasu we krwi.

Wpis na blogu na ten temat:

https://naturalneleczenie.com.pl/2015/09/05/tryptofan/

Wersja anglojęzyczna:

https://healthytreatment.org/2022/08/22/tryptophan/

Analiza badań, z której wynika, że tryptofan był skutecznym lekiem przeciw depresji, aczkolwiek potrzeba więcej badań by stwierdzić to z całą pewnością:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11869656

Metaanaliza 24 badań potwierdzająca niższy poziom tryptofanu u osób z depresją:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/25295433

Istnieje również wersja tej strony w języku angielskim:

https://depression.healthytreatment.org/tryptophan/